Ostrowski Klub Kolekcjonera

Ludzie na wyposażeniu

Jak wyposażenie potraktowani zostali przez Rosjan pracownicy polskiej fabryki Towarzystwa Radiotechnicznego „Elektrit” z Wilna, którzy wywiezieni zostali do Rosji wraz z całym zakładem skradzionym w czasie II wojny światowej przez Związek Radziecki i przetransportowanym do Mińska w zaledwie sześć tygodni.

W połowie lat dwudziestych ubiegłego wieku rozpoczyna się historia Towarzystwa Radiotechnicznego „Elektrit” – założonego przez trzech młodych ludzi przedsięwzięcia – które w zaledwie kilka lat przekształciło się ze sklepu i warsztatu radiotechnicznego w olbrzymi zakład, zatrudniający nawet 1.200 osób, produkujący na potrzeby wykonywanych przez siebie odbiorników radiowych dosłownie wszystko oprócz lamp: od gałek przez drewniane obudowy po nawijane na miejscu cewki. Zakład, który – jak utrzymywał gość wieczoru zorganizowanego przez Ostrowski Klub Kolekcjonera – był jedynym polskim producentem eksportującym odbiorniki radiowe, m.in. do Indii, Afryki Południowej, na Bliski Wschód, a nawet do Brazylii.


Losy fabryki przerwała II wojna światowa. Po zajęciu Wilna przez ZSRR zakłady wraz z personelem technicznym, maszynami, gotowymi podzespołami i odbiornikami oraz materiałami zostały wywiezione do Mińska w czasie zaledwie sześciotygodniowej radzieckiej okupacji – jeszcze przed przekazaniem Wilna Litwinom.


– To tylko dowód na to, że każdy krok tej operacji był wcześniej zaplanowany – mówił w Ostrowie Henryk Berezowski, autor wydanego w 2011 roku album „Towarzystwo Radiotechniczne Elektrit – Wilno 1925-1939″, ukazującego barwną i frapującą historię tej przodującej przedwojennej marki radiotechnicznej z wojennym epilogiem.


W Mińsku, na polecenie władz radzieckich, załoga „Elektrita” uruchomiła produkcję odbiorników, wykorzystując przywiezione z Polski podzespoły i rosyjskie lampy. Tak powstała nowoczesna radziecka fabryka – późniejszy Zakład Radiowy im. W. Mołotowa – w której oficjalnych rosyjskich materiałach dokumentujących jej historię, trudno znaleźć nawet najmniejszy polski ślad mimo, że zachowane egzemplarze radioodbiorników, te wcześniejsze z Wilna i te z Mińska, wyglądają identycznie i wykorzystują praktycznie te same rozwiązania techniczne.


Podobieństwa te znaleźć można jeszcze później, w odbiornikach produkowanych przez Państwową Fabrykę Odbiorników Radiowych, późniejszą Diorę Dzierżoniów, dokąd trafiła grupa byłych pracowników „Elektritu”, którzy przeżyli wojenną zawieruchę. Nie wszyscy mieli to szczęście…


Wykładowi Henryka Berezowskiego towarzyszyła wystawa odbiorników firmy „Elektrit” i ich klonów z kolekcji ostrowskiego pasjonata Andrzeja Cieślaka.